Cisza w blogosferze nie ma absolutnie nic wspólnego z ładem i porządkiem w wersji analogowej.
Tej wstrząśniętej i och, jak bardzo, zmieszanej.
Z mało właściwą dla mnie konsekwencją, zmiatam w zaplecze świadomości wszelkie gorzkie odczucia.
Wstyd, dajmy na to. Albo poczucie winy.
Nawet balonik napełniony paniką trzymam mocno, ze sznureczkiem owiniętym wokół nadgarstka.
Trochę porządkuję myśli, w formie punktów i list, wyznaczając sobie ścieżki zadań.
Kurczowo trzymam się książek, na dobranoc, i waniliowo - cynamonowych świeczek, na dobry wieczór.
Dear December, please be good to me.