To zdecydowanie ten czas, gdy termofor i skarpetki wchodzą na salony.
Mariaż herbaty z cytryną, mezalians nie do przyjęcia, ale cóż, padam(y) ofiarą przyzwyczajeń.
Moment, w którym opowiadam się za oversize'owymi klimatami, w których będę drobna (..wyglądała na) i ogrzana. Poszukuję perfekcyjnie nijakiej szarej bluzy.
Nucę kobiece melodie i przytupuję brytyjskim bitom.
Teraz też, marszczę nos na mróz i przymykam oczy w słońcu, wertuję,zakreślam i zapisuję.
Czekam,to constans,ale nie na to, na co wszyscy czekają.
O,tak. To tyle u mnie/o mnie.
A u Was?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz