Czytam o rozstaniach blogowych nieznajomych i czuję jak mi ich żal.
Wyczarował się klimat wiosnopodobny i nic nie jest lepsze.
Wróciły lęki i znów jest łzawo. Omija się lusterka.
Oficjalnie krzywię buzię w sytuacji przykrej dla innych. A tego sporo.
Więc jeden odcień szarości w tą czy w tamtą. Wahadło nie drgnie.
Nie krzyczę już nawet.
Nie proszę, nie pytam i nie mówię czego i od kogo bym chciała.
A naród nie bywa domyślny.
To nie marazm. To beznadzieja w płynie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz