Otóż, lubię łagodność Marka Niedźwiedzkiego, jego brzmienie i aparycję,a teraz chciałam polubić tekst.
I już. Polubiłam.
Kiedy wracam do listów z dzieciństwa, nachodzi mnie refleksja: ja się przez te 50 lat nie zmieniłem. Całe życie zmieniałem skorupy, dbając jednak o to,by zawsze pozostać w kokonie. Potrzebowałem ludzi, ale zawsze zachowywałem dystans. Najbardziej spełniające relacje to te zbudowane na odległość (...).Lubię moderować, mieć poczucie,że zaraz mogę zniknąć.Lubię być niewidzialny, nieuchwytny. Łatwiej utrafić pluszaka na strzelnicy w lunaparku, niż usłyszeć mój głos w słuchawce telefonu.
a ja nie lubię dystansu, a zazwyczaj trzymam ludzi z dala od siebie
OdpowiedzUsuńO ironio.
OdpowiedzUsuńNiedźwiedzki pisze,że to nie on wybrał samotność,a samotność wybrała jego,więc ją oswoił.
Przekładam to na dystans.