wtorek, 23 stycznia 2018

Today is the day


Dzisiaj jest ten moment, zupełnie nieplanowany (#spontaneity), w którym znów wpuszczam myśli niefiltrowane w hipertekst i patrzę co się zadzieje.
(Tak, ja też dostałam zadyszki, tworząc zdanie po wielokroć złożone.)

Gdybym była uczciwa - wobec siebie, myśli i bloga - miałabym teraz dowód na to, że karuzela po roku zatrzymuje się w tym samym miejscu.
Szok.
Ale nie po to nie pisałam, żeby teraz przyznawać się do hipokryzji czy skłonności do powielania własnych błędów. No halo, czy coś spisywałam, jakieś kontrakty między blogiem a sumieniem?

Nope. Not a word.

Nie wiem czy istnieje zapisana w gwiazdach skończona liczba kopnięć, które możesz przyjąć.
Ani czy ta granica między dawaniem drugiej kolejnej szansy, a skończoną naiwnością ma zdefiniowane współrzędne geograficzne.

Przeczekam.

To też minie.

Prawda?