piątek, 3 grudnia 2010



I'd never resort to kissing your photo.

Double W.

Odkryłam w sobie nową zdolnosć, działam jako piorunochron.
Z saperską precyzją przecinam odpowiedni kabelek, et voila, bomba zdetonowana!
Może powinnam dołączyć do X-men'ów?
WonderWoman jest już chyba na emeryturze?

czwartek, 2 grudnia 2010

This is my Winter Song to You.

Czy mogę już zacząć zasłuchiwać się w tej piosence?
Jako,że śnieg i mróz, zawieje & zamiecie [note: czy te dwa zjawiska istnieją w ogóle osobno? Bo zazwyczaj słyszę o nich tylko w duecie. Jak bliźniaki syjamskie!] to sobie nucę.



I still believe in summer days,
The seasons always change,
And life will find a way.

I'll be your harvester of light,
And send it out tonight
So we can start again.

Ray of Sunshine


Widok z okna wrocławskiego hotelu.
Na dzień przed śnieżnym puddingiem.

Dobrego dnia!

wtorek, 23 listopada 2010

500.


Summer: We've been like Sid and Nancy for months now.
Tom: Summer, Sid stabbed Nancy, seven times with a kitchen knife, I mean we have some disagreements but I hardly think I'm Sid Vicious.
Summer: No I'm Sid.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Klisza.

To prawda.
To nie przypadek mną kierował,a premedytacja i to ona nie pozwoliła mi odpisać.
Chociaż.. równie dobrze mógł to być mój układ immunologiczny.

Scenariusz miał być taki:

H..: Jak się masz?
S.: W porządku. A Ty? (zazwyczaj mówi " w porządku" i najcześciej jest to jej popisowe kłamstwo).
H.: (opowiada o swoim weekendzie,tygodniu, planach,itd.)

To by było takie.. normalne.
"Tak jak kiedyś".

Ale nie jest i nie będzie "jak kiedyś".
Nie zgadzam się na nową rzeczywistość i jestem obrażona na taki,a nie inny obrót spraw.

To wszystko przez ten wysoki ton, który wzięliśmy (wziąłeś) na samym początku. I stało się coś okropnego: wszystkie formy pośrednie są między nami niemożliwe. Właściwie » wszystko «albo » nic «.
(A.Osiecka)

Mylę się?
Nie wiem.nie wiem,nie wiem..
Jestem jednym wielkim pytaniem.

środa, 3 listopada 2010

..seems you met me at an interesting time.

Pewne rzeczy są niezmienne.
W tym i uczucia.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Myślał,że jest miła.


He thought she was kind and beautiful and innocent,
and in fact she was kind and beautiful, but she had been innocent too long.
Her innocence was growing hard inside her like a stone,
and one day she would be crushed by the weight of that stone.



Madame Schroedinger and her cat
are both wondering
what the probabilities are
that at this moment you are reading this.


This photograph is my proof.
There was that afternoon, when things were still good between us,
and she embraced me, and we were so happy.
It did happen, she did love me.
Look see for yourself!

czwartek, 28 października 2010

20101028


..budzisz moje zmysły.
One też za Tobą tęsknią.

środa, 27 października 2010

Reakcja zobojętniania.


Coraz bardziej zaprzyjaźniam się z moim blogiem.
Nie wiem jeszcze jak to wartościować.
Ale chcę,by pozostał terytorium niepodległym.

Mam straszny słowotok myśli.
Az mi siebie samej żal.

Przeczytałam ciekawe zdanie:
..a ja nie rozwiązuję problemów,przed którymi jeszcze nie stoję.
Odpycham to co problemem pachnie daleko,poza horyzont.
Od dawna uważam,że "problem nienazwany nie istnieje". Więc zaciskam pięści i zamykam oczy,byle formy żadnej lękom mieszkającym w głowie nie nadać.

Chciałabym w oczach rozmówcy zobaczyć zrozumienie.
Wyczytać choć odrobinę empatii i wyczuć wiarę w sens moich argumentów.

Doprawdy, to niedorzeczne mieć takie zachcianki, już o tym wiem. Dziękuję!

Od działania jak cyborg dzieli mnie tylko nadmiar emocji.
W każdej komórce, w każdej żyle,ba! w każdej czerwonej krwince nawet mieszka ich zbyt wiele. Tylko czekają,zwarte i gotowe,na powód do wypłynięcia na powierzchnię w postaci łez.

A tak w ogóle, ale tak w ogóle,w ogóle to odsłoniłam się, choć nie powinnam i jest mi z tym źle.

poniedziałek, 25 października 2010

Oj źle,źle dzieje się w państwie duńskim!


..i polskim.
A najbardziej w najmniejszym państwie świata o powierzchni mojej głowy.
I serca. Ale to może już kolonie są.

Sinusoida nastrojów prezentuje się nad wyraz ciekawie.
Gdyby przełożyc to na wykres elektro-kardiografu można byłoby uznać,że tętnię życiem!
She's aliiiiive!
Czyli niby fajnie.

Skórę mam usianą troskami, które zdobią ją gęsto niczym piegi na buzi rudzielca.
Zakończenia nerwowe postanowiły pełnić uberneurologiczne funkcje i jeszcze pójść na kurs empatii.

Jestem bardzo niespokojna.
Zapytaj czy wszystko OK,a przytaknę.

Podążając za radami rodem z podręczników nt. coachingu powinnam wsłuchać się w siebie, spisać problemy i wyciągnąć wnioski. I pach,pach! Autoterapia gotowa, sama sobie receptę moim iście lekarskim charakterem pisma machnę i po sprawie.
Ale się boję tego,co mogę "usłyszeć".

Zatem dalej kurczowo trzymam się schematów i obwiniam na "nie-tak-fantastyczną czwórkę":
- hormony (top 1 od lat)
- jesień (ciemno, liscie spadają, nastrój wraz z nimi)
- zimno
- niski poziom cukru we krwi

I tak powielam schematy, zagłuszam wyrzuty sumienia, zapijając je herbatą.

Sencha kaktusowa z gruszką.
Polecam.

poniedziałek, 4 października 2010

Please,don't stop the (t)rain.


PKP ma magiczne właściwości - działa jak wehikuł czasu.
Niestety(?) posiada jedynie opcję rewind.
Pstryk! i czujesz klimat lat osiemdziesiątych: firanki w kolorze kawy Inka, boazeria z płyty pilśniowej i ten pluszszszsz..
Ostatnio w ramach efektów specjalnych na miarę blockbusters made in USA dołączyła migająca i bzycząca jarzeniówka tuż nad głową.
Taka klasyka, vintage i oldschool z odrobiną nonszalancji.

Oczywiście mamy jeszcze pociągi Inter/Express City [czyt. 'cyty ' - w wersji z poznańskiego dworca głównego]. Elegancja- Francja,luksusem podszyta.
Ale,ale! Wagon sypialniany, kuszetką zwany, potrafi szyki naszym superszybkim pociągom pomieszać! W jaki sposób? A no np. nie dając Panu maszyniście zgasić swoich końcówek!
Zafrapowało mnie to pojęcie niesamowicie, ten kolejowy szyfr. Pan maszynista rzucał z oburzeniem tym zwrotem - wytrychem i zdawało się,że każdy na peronie doskonale rozumie,że bez 'zgaszenia końcówek' pociąg nie ruszy i jedyne show jakie ujrzymy to realizacja Tuwimowskiej 'Lokomotywy'.

To był przedsmak atrakcji z podróżowania z ww. spółką. Bezczelne końcówki zmusiły mnie do przeniesienia się na inny peron,gdzie czekał mój mniej lub bardziej 'cyty' pociąg. Nie po to wykupuje się miejscówki,by za pierwszym razem trafić na dobre miejsce - ot,taka niepisana zasada. Rozsiadłam się wygodnie (ekhm)w 6-osobowym przedziale z dwójką zblazowanych yuppies i dwójką sympatycznych Panów w kwiecie wieku.
Zasada numer jeden - albo jedziesz szybko,albo masz dużo miejsca. Moja skromna walizka okazała się być wymiarami bliższa modelki "size plus" niż anorektycznej koleżanki z wybiegów,ledwo mieszcząc się na wyznaczonym jej miejscu. Ale nic to,nic to,nie zrażajmy się! Torebka pod plecy,gazety na kolana i jedziem!
..ale jeszcze nie. Następuje mała rotacja, Panowie Dwaj uznają,że wracają do swojego przedziału,obok pojawia się Pan z wieszakiem na ubrania i zgrabnie nim manewrując stara się nie wykłuć mi oka,ani nie podeptać swego bagażu. Doceniam fakt,że zrobiło się mimo wszystko luźniej.
Ale do czasu.. W drzwiach przedziału pojawia się trójka rozbawionych młodzieńców z Niemiec. Degustatorzy polskich napojów wyskokowych. Po oczach widać zmęczenie podróżą. Rozsiadają się,zajmując wolne miejsca (Pan-z-pokrowcem wyszedł na chwilę).
Yuppie numer 1 zwraca uwagę zblazowaną angielszczyzną, że jedno z tych miejsc jest zajęte. Młodzieniec,który zdawał się najbardziej panować nad sytuacją,onieśmielony wpatruje się w bilet i zerka na numer siedzenia nad moją głową.
Oho,Houston mamy problem..
Yuppie-znawca sprawdza dane na bilecie, daję się sprowokować i sięgam po swój. Ależ skąd,wcale się nie zdenerwowałam! Niemiecki podróżnik cicho sugeruje,że może to on się pomylił i bardzo przeprasza. Zagadka zostaje jednak rozwiązana - miejsce owszem,wybrałam dobre,ale nie w tym wagonie. Ze słabym uśmiechem gratuluję koledze szczęścia i przepraszam za kłopot. On przeprasza bardziej. Jego najbardziej 'zmęczony' współtowarzysz nagle przypomina sobie angielski zwrot i powtarza "Sit down,please" jak katarynka. Zawahałam się nad "Oh,I wish I could!",ale uznałam,że kurtyna już powinna opaść.

Smaczkiem i taką obowiązkową właściwie puentą,jest zdanie wybrzmiewające z głośników wraz z dojazdem na stację docelową: ..za powstałe opóźnienia przepraszamy.
Pokłady empatii PKP są takie budujące,prawda?

poniedziałek, 27 września 2010

Dzień dobry.



Chciałabym byś mnie poznał.

Lubię ciemny granat i odcienie szarości.
Rzadko słodzę herbatę i nie piję mocnej kawy.

Ogrzewam sie w cieple świec i zanurzam w ich zapachu.

Dźwiękami kołyszę siebie do snu,
wprawiając w ruch sny.

Ulegam pieszczotom słów i tekst masuje moje myśli.

Łatwo daję się oswoić,
jeśli furtka pozostaje uchylona.

Ćwierć grama pytań i gram ciszy wystarczą.

Oto jestem.
Oto..ja.

Dzień dobry!

poniedziałek, 13 września 2010

Stukot.



..z każdym mijanym kilometrem czułam jak opada nagromadzony we mnie stres.
To chyba znak,że zmierzałam w dobrym kierunku..

Podróże,te pociągiem,miewają kojące własciwosci.
Przecież to czas,który mam tylko dla siebie.
Czas,w którym mogę się zamknąć ze swoimi myslami w swiecie wybranych dzwięków.
Lub wręcz przeciwnie,oprzeć głowę sennie i nie mysleć własnie.

Spokojnie rozmawiałam ze sobą. Za jakis czas nie będę już musiała wytężać wszystkich zmysłów,by poznać swoje potrzeby,wsłuchać się w siebie.

Wiem,że nie chcę tkwić w sytuacji,w której jestem. Że to czym się zajmuje nie powinno zajmować mnie nie dłużej niż do końca studiów.
Chcę poznać swoje możliwosci i znaleźć ten drobny fragment rzeczywistosci,która pochłonie mnie bez reszty.
Daję sobie czas.
Kath nabiera rzeczywistych kształtów i jakos,mimowolnie,poza wirtualna przestrzenia,staje się Kasią.
I one obie się kiedys ze sobą dogadają.

poniedziałek, 6 września 2010

Tendencyjnie.

Morfina..
Mój przyjaciel Carlo R.
Detoks (SPA).


Zabawne powiązanie,rzeczy tak niewinnych,które łączy tylko..dzień? I osoba,może.

Ale nie o tym,nie o tym..

- Kolega się Panią zajmie.
- Sebastian,bardzo mi miło..

I delikatne dłonie zanurzone w moich włosach.
Koncentracja na myśli: nie zamykaj oczu! Zmysłowy masaż głowy wcale,ale to wcale nie jest doznaniem erotycznym!

Oczy zamknęłam,na sekund 3,może 5.
Cała wieczność,w której pozwoliłam sobie żyć w zgodzie ze swoim ciałem,a ciału ze zmysłami.

niedziela, 22 sierpnia 2010

Let's celebrate the irony!




Słodką wanilią pachnie czas.
Dziś wiem,że będzie dobrze, niezależnie od tego jaką decyzję podejmę.

sobota, 31 lipca 2010

The aftertaste.

Są kwestie, w których nie chcę mieć racji.
Albo przynajmniej nie chcę wiedzieć,że ją mam.
Przeczucia zagłuszone śmieją mi się teraz w twarz.
Sycząc jadowite: od początku wiedziałaś..

Truth in disguise.
The bitter taste in my mouth.