środa, 29 stycznia 2014

Should, shouldn't, ought to


Powinnam być wyrozumiała.
 - nie odnajduję (w sobie) choć uncji zrozumienia.

Powinnam być cierpliwa.
 - wiercę się w swoich myślach nieustannie.

Powinnam nie mieć oczekiwań.
 - nadal się czegoś spodziewam, wyczekuję i chcę.

Powinnam wysłuchiwać.
-  rozpraszam się przy pierwszym niefortunnym słowie.

Nie masz pojęcia jak często próbuję napisać scenariusz końca.
"We deserve better', wygrawerowałam na nadgarstku.
Do we? Do I..?

http://www.youtube.com/watch?v=SI3_AdA5ioU


niedziela, 26 stycznia 2014

As we lie in a lie


Ułożyłam palce nad klawiaturą,żeby coś opublikować.
Ale stworzyć mogę tylko jedno zdanie:
Jest mi smutno [okrutnie].

Ładny smutek po sobie zostawiam:



sobota, 18 stycznia 2014

Pochwała niezdarności


"Piątek trzynastego" jest przereklamowany, wszystkie klątwy księżyca w pełni również.
Nie jest mi potrzebna odpowiednia faza księżyca, by tłuc słoiki i najpiękniejsze filiżanki.
Jeśli miałabym zabawić się w Pollyannę, to doceniłabym fakt,że nie skaleczyłam się ani odłamkami szkła, ani fragmentami stłuczonej porcelany.

Mentalna blondynka we mnie z dziecięcą beztroską zepsuła blog, usuwając w s z y s t k i e zdjęcia.
Stąd nowy banner* i pustki we wszystkich wpisach.

Podjęłam też pierwszą próbą wyjścia z twierdzy i naprawienia latami gromadzonych usterek.
Efekt starań? Łzawe fiasko.
Obecnie waham się czy bardziej jest motywująco wkurzona czy jednak smutno zrezygnowana.

Coś dobrego na dziś?  Werbena i bergamotka.



* Tak, to oznacza,że desperacko potrzebuję projektu nowego bannera dla Kath meets Kathy T_T

czwartek, 16 stycznia 2014

Make it happen


Gdzieś w zakamarkach umysłu formuje się tekst, który uparcie nie chce spłynąć opuszkami palców.

Nie formowałam postanowień (no, ok,oprócz jednego -  ani drgnie moja lewa łydka w rytm poleceń Ewy Chodakowskiej), ale zakładałam sobie drobne cele. Przesuwałam granice. Jeszcze kilka kroków, kilka godzin, kilka dni i sukces.
Spojrzysz w lustro i powiesz: wow, byłam grzeczna. Nie zepsułam żadnej rozmowy, nie zamilkłam, nie odwróciłam się plecami.
Ale żebrami już tak.

Nie ma żadnych zmian, ziemia pod stopami też jakoś nie chciała się związać i trwać pode mną, betonowo.
Nadal się boję. Kieszenie mam pełne lęków i kaleczę sobie o nie palce.