piątek, 30 marca 2012

Can't finish anyth

Uwielbiam moment,w którym przechodzę z jednej fascynacji w drugą i nie mogę sobie przypomnieć co interesowało mnie w tej pierwszej.
Znudzonym zabawkom na pocieszenie powiem,że zawsze coś po sobie zostawiają i mile wspominać będę nerwowe uśmiechy czy inny sposób poprawiania okularów.

Nadal nie nauczyłam się chłodno przyjmować zmian, nie przywiązywać uwagi do zdań, miejsc i osób. Tu już nie wstyd, tylko kara chłosty się należy, łzy się pojawiły, zniknął smak.

W tym momencie rozważam czym zakończyć dzień, co by ulgę przynieść mogło. Bo tydzień się skończy dopiero za dwa dni i jeszcze spokojnie odetchnąć nie mogę.

piątek, 23 marca 2012

Bo marchew.

Jest piątek, jest słonecznie, jest cudownie.

Rano obudził mnie helikopter w mojej głowie, jak zgaduję efekt długiej wizyty u dentysty i żonglerki lekami przeciwbólowymi. Nie dostałam naklejki "Dzielny Pacjent", czym jestem niebywale zasmucona.
Jest hype na piątek, na słońce i na wiosnę, więc odmalowałam paznokcie "Marchewkowym polem", chociaż mam średnie układy z marchewką.

W powietrzu zawodzi Serge Gainsbourg, każde słowo wypowiadam dziś w głowie z francuskim akcentem.
Poza tym opublikował mnie Popmag.pl, po raz trzeci, co jest kojące, bo cokolwiek panikowałam.
Wierząc,że kogoś to interesuje umieszczam link właśnie tutaj.

Mam apetyt na nowości, a precyzyjnie rzecz ujmując, na dokończenie zeszłorocznych historii. Recycling jest społecznie poważany, więc prowokowanie drugiego startu również powinno być. Tak właśnie wymyśliłam.

Zatem Frugo, liczenie dni i kilka linijek tekstu, taki sobie postawiłam cel na dziś.
Cafe au lait, LP3 i Paris,je t'aime. Oraz dużo dobrych myśli, bo obiecałam,że będę miła.

poniedziałek, 19 marca 2012

Amoureux imaginaires

Dziwność, dziwność koszmarna. Technicznie rzecz ujmując poniedziałek zaczął się koszmarnie, bo bzdur ilość nieopisana odwiedziła mnie we śnie. Nie wiem czy to kara za coś, czego nie zrobiłam (dosłownie) czy nie ten układ planet. Och,cóż ja biedna mam począć..
Dziwność kolejna to dobry początek dnia i koniec martwienia się o innych,co jest ulgą. Nieziemską.
Poza tym, nieśmiało rysuje się dobry koniec miesiąca. I dziwnie normalny staje się fakt,że odsłuchuję nagranie z koncertu dziewczyny byłego chłopaka, chociaż pół roku temu żądałabym ujrzenia swoich zwłok przed kliknięciem play. Ale, jak wspomniałam komukolwiek kiedykolwiek lub też nie, zazwyczaj nie żałuję relacji z ludźmi, którzy choćby przez moment byli mi bliscy.
(Dzięki,S. I tak wiem,że prędzej czy później przeczytasz "to śmieszne").
Nie chcę przeceniać wiosny, bo to mainstream i hype niepotrzebny w kosmosie,ale cóż, gdy się uczłowieczać zaczyna głaz to i "Katarzyna" zaczyna brzmieć czule.

Poniedziałku,dziękuję! Byłeś dla mnie dobry.
Oby częściej.

piątek, 16 marca 2012

Cheerful depression

Czytam o rozstaniach blogowych nieznajomych i czuję jak mi ich żal.
Wyczarował się klimat wiosnopodobny i nic nie jest lepsze.
Wróciły lęki i znów jest łzawo. Omija się lusterka.

Oficjalnie krzywię buzię w sytuacji przykrej dla innych. A tego sporo.
Więc jeden odcień szarości w tą czy w tamtą. Wahadło nie drgnie.

Nie krzyczę już nawet.
Nie proszę, nie pytam i nie mówię czego i od kogo bym chciała.
A naród nie bywa domyślny.

To nie marazm. To beznadzieja w płynie.

czwartek, 15 marca 2012

Poszukiwany / Poszukiwana

Bilety, jak widać, są dwa. A ja tylko jedna.
Czyt. szukam towarzys(tw)za.


sobota, 10 marca 2012

czwartek, 8 marca 2012

Let me jump in your game.

I nawet Jim mi zakwitł!


Bo paradował roznegliżowany. Bezwstydnik.


środa, 7 marca 2012

Kwitnąco

Do skrzynki spływają reklamy superultradoskonałych kremów antycellulitowych oraz zaproszenia na konsultacje, ZATEM! niechybnie wiosna idzie ku nam.
I zaraz będzie: Zakochaj się na wiosnę. I Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę.


I nie mam pomysłów na artykuł,ani na siebie.

Ale mam randomy. Ta-dam!









fin.

sobota, 3 marca 2012

Stars, planes and circles


Wyśniłam sobie sen. Zero dram, schiz, zupełnie nowy wzór.
Pomijam kilka przypadkowych osób, ale skupiłam się na zapamiętaniu tej jednej.
Nie zirytował mnie nawet brak snu od godziny 7:53, doprawdy było ok.
Wobec czego nie dosypiam w dźwiękach Kasabian i chyba wyrabiam sobie nową stałość.

Poprzecinałam sobie palce, mam szramy,ale nie takie męskie, tylko jak po spotkaniu z agresywnym kotem, albo szkłem. Nie lubię blizn i tym podobnych klimatów jeśli nie dodają charyzmy / uroku.
Nadal cieszy mnie słońce, choć bez jakiegoś hurraoptymizmu, za co serdecznie dziękuję bardzo świetnemu koledze.
Poza tym, mam w głowie milion tekstów, kilka obrazów i mało mało czasu. Nie wpisuję się w kalendarz, mylę daty i logistycznie słabnę. Oraz, jestem młoda, nieokrzesana, rzetelna i bezczelna.
Mon Dieu!


piątek, 2 marca 2012

No-star-lights, no starlets either.

I znów jestem rozwalona na miliard gwiazdek.
Co zobrazuję zdjęciem poniżej i jeszcze bardziej poniżej.




Oraz marazm, który nie rymuje się z orgazmem i nie zostanie zobrazowany.


Picture-if-you-will.