niedziela, 22 grudnia 2013

Arts & crafts


Ignoruję karuzelę w mojej głowie.
Jest akcja Kath czyni rzeczy. Voila!











niedziela, 15 grudnia 2013

Even after all this &^*% and other nonsense we've made


 Nie spodziewam się niespodzianek. Z reguły. Dla zasady i z obawy.
Do trzech razy sz(t)uka i nie znajduje. Spokoju. Poukładania. Naturalności.
Edit: ..ten, kto szuka w złych miejscach.

Wiem, zanim grudzień zamknie za sobą drzwi powinnam zrobić porządki w szufladach.
Nie chcę. Niech się tam dalej kotłuje, niech mnie zaskakują nagłe zwroty akcji, przy wciąż tych samych imionach.

Dzisiaj wracam do siebie, z odrobiną kopciuszkowej wdzięczności. Przykryję palcem błąd w wydruku fotografii, całą uwagę skupiając na tym, co było tak miłe, tak budujące i po prostu dobre.
Jeszcze trochę chcę nie myśleć i w kurczowo zaciśniętych piąstkach zaklinać pomyślny dla mnie obrót spraw.




piątek, 13 grudnia 2013

k&b


Zasznurowane usta.
Na sekundę przed odbezpieczeniem granatu jest ponoć najgorzej.

niedziela, 1 grudnia 2013

Writing poems, making noise



Cisza w blogosferze nie ma absolutnie nic wspólnego z ładem i porządkiem w wersji analogowej.
Tej wstrząśniętej i och, jak bardzo, zmieszanej.
Z mało właściwą dla mnie konsekwencją, zmiatam w zaplecze świadomości wszelkie gorzkie odczucia.
Wstyd, dajmy na to. Albo poczucie winy.
Nawet balonik napełniony paniką trzymam mocno, ze sznureczkiem owiniętym wokół nadgarstka.

Trochę porządkuję myśli, w formie punktów i list, wyznaczając sobie ścieżki zadań.
Kurczowo trzymam się książek, na dobranoc, i waniliowo - cynamonowych świeczek, na dobry wieczór.

Dear December, please be good to me.


sobota, 23 listopada 2013

Now I'm standing on the edge, and I'm afraid that I should jump



Wybudzona niespokojnymi myślami kilkukrotnie w zeszłą noc, nie potrafiłam odróżnić jawy od snu.
Zasypiałam w trakcie marnych prób planowania strategii działania, ustalania z samą sobą poniedziałkowych kroków.
Tej nocy,albo chociaż najbliższego ranka, chciałabym znaleźć pod poduszką cenne olśnienie lub uzupełniony zapas sił.


..Tell me why you stopped fighting?
I'm afraid I have to give up and have to look away


piątek, 22 listopada 2013

You had me at hello, you lost me at see you soon



Po trzykrotnym mrugnięciu powiek ocknęłam się u schyłku tygodnia.
Męczącego, przerażająco lekkiego, pełnego starań i efemerycznych sukcesów.

Jestem tak bardzo zmęczona,  spragniona wyraźniejszych ram czy choćby nieznacznie zarysowanych definicji. W chwili olśnienia postanowiłam pożyczyć sobie "syndrom sztokholmski", termin - klamrę spinającą chaos, niepewność i rollercoaster emocji.

..maybe I'm too busy being yours to fall for somebody new..

czwartek, 14 listopada 2013

It's not about you,anymore,it's not about you


Przerwy między jednym a drugim wpisem w miesiącu stają się niebezpiecznie krótkie.
To nie wróży niczego dobrego, nie łudźmy się.

Badania polskiej etnolingwistki dowodzą,że wrzucone w hipertekst zawoalowane obietnice nie są żadną gwarancją sukcesu.
Październik trzasnął drzwiami akurat wtedy, gdy mrugnęłam lewą powieką, więc teraz stoję z nóżką bosą, jak ten Kopciuszek, sierotka, gdy wskazówki wybiły północ.

Nie obiecuj sobie, nie obiecuj innym, nie rób planów, nie częstuj innych planami, nie zaklinaj rzeczywistości,bo nie umiesz.

Trochę czuję,że jest potencjał,że owszem można, ale zawsze jakoś kończę niemym rozchyleniem warg.
I już. Czar prysł. Kolejną myśl upycham do kieszeni, w której z pewnością zaraz skończy się termin ważności.

Pod choinką chciałabym znaleźć fiolkę optymizmu i nową osobowość w rozmiarze S [nowa figura gratis].

..anymore.






poniedziałek, 11 listopada 2013

Heaviness of living


Nie obiecam Ci,że rano wstanę spokojna i kojąca,
Nie zapewnię, że radośnie będę opowiadać o niczym
Nie przyrzeknę, że uniosę kąciki ust, by słuchać o Twoim czymkolwiek.

Bez względu na to ile razy już wzruszyłam dziś ramionami,
ciężar wątpliwości i trosk nie pokruszył się ani trochę.




piątek, 8 listopada 2013

sobota, 19 października 2013

Snap out of it


Rozbujałam się na huśtawce niesamowicie. Rozchwiałam. Nieustannie przepraszam, do obrzydliwości.
Trochę jest dobrze, trochę wierzę,a potem - bang! bang! - obawiam się. Ot, co.

I to jest w porządku,bo właściwie jedyne uczucie, które sobie przyswoiłam to strach.
I ja go ze sobą noszę, regularnie i wszędzie, bo tak wypada, bo "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś".


Strzelam sobie po łapkach za te wszystkie myśli, zgrabne zdania, które powstają tuż przed fazą REM, albo zaraz po pierwszym mrugnięciu powiek, ale siły na wyciągnięcie ręki po ołówek śpią już snem głębokim.
Istnieje duże prawdopodobieństwo,że we śnie byłabym zdolna i uznana, albo "top" i "best selling".

Ale jest jednak jesiennie, pachnie i smakuje. Wanilia w stearynie i dynia w serniku.

niedziela, 13 października 2013

I'm here to watch your heart, it's been faulty since the start


Karuzela myśli trwa, wybory mądre mieszają się z niewłaściwymi, podszywając się jedne pod drugie.
Prawdopodobnie decyzje pisane wielką literą mam jeszcze przed sobą, uparcie nie chcą podjąć się same.
Ale jest spokojniej, mniej drżąco.

Trochę przecieram oczy, zdumiona przedziwnym obrotem spraw.
Gdyby w etykietach pojawiały się prawdziwe imiona, odszyfrowanie dalszych losów każdej postaci byłoby szalenie fascynujące.
Mimo zmian i zawirowań Ci sami ludzie pozostają przy mnie od długich miesięcy, sięgających już lat.
Po prostu krążą po innych orbitach, odgrywają inne role.

To szalenie niesamowite, teraz jestem wdzięczna za tą - pozornie niewłaściwą - bliskość.
Przerażającą znajomość moich najsłabszych stron, tych gorzkich, żałosnych.
Gdyby ktoś chciał mnie przerazić, tak do szpiku kości, wystarczy,że powie że ta ostatnio najbliższa z osób zniknie. Nagle, bez słowa i bez powrotu.
Chociaż trud byłby to zbędny, sama boję się takiej chwili okrutnie średnio co drugi dzień.

Wspominałam już,że jestem wdzięczna?


środa, 9 października 2013

Skutki uboczne rzeczywistości


Chwilę temu świat mi się skończył, po raz sama nie wiem który (pewnie kolejny parzysty).
Zakończenie cokolwiek koszmarnej baśni znane było już od prologu. An end has a start.* 
Zdecydowanie przeceniłam swoje możliwości.
Nasze.
Datę ważności.
Żywność genetycznie modyfikowana, dwudziestopierwszowieczna, a jednak mogła się nadpsuć, podgnić i zestarzeć.
Nie pasjonowała mnie woltyżerka, a mimo to balansuję na koniku (bujanym), stojąc na jednej nodze.
Wszyscy wiemy jak to się skończy.

Tak,wiem. Uprzedzałam. I bruise easily, zawołałam i oddałam skok.

Vogue mówi,że odcień posiniaczonej śliwki jest bardzo in.**



*Tekstami Editors mogłabym teraz wybrukować trzy-czwarte rzeczywistości, tak jestem empatyczna.
** Autentyk. "Bruised plum", not purple.

sobota, 28 września 2013

Między niebem a nie wiem


Przepraszam się dzisiaj z blogiem.
Mam kilka październikowych planów, takich maleńkich a jednak oversize'owych jak dla mnie.
Cicho, choć mocno, wierzę,że nie rozsypią się,gdy tylko opublikuję ten wpis.
Co zapisane, z tego można rozliczać.
Co wdrukowane, odbije wzór. Zostawi ślad.

Szczerze.




sobota, 27 lipca 2013

Captured moments


Myślenie tumblrowe, instagramowa wyobraźnia
Słowa pobłądziły, lekko się zaplątały





niedziela, 21 lipca 2013

Hamstagram #Lipiec



Całe szczęście i pół

Słodkość z serca
Gwiazdorzenie śródnocne

Ying Yang
Grow old with me

czwartek, 11 lipca 2013

trzecia kropka z lewej



Dziś zabawimy się inaczej:
Ja stanę na środku
i dłońmi zakryję oczy
A Ty będziesz udawać ze mną
że świat właśnie przestał wirować

niedziela, 30 czerwca 2013

Truth to be told



..a tak po prawdzie, lubię sobie czasem sypnąć solą na rany.
Tak od serca.

And Honey, you should see me in the crowd


Mój flirt z tym internetowym zinem do najdłuższych w historii nie należał, ale też i sam projekt, jak się okazało, miał dość krótki termin ważności. Zatonął w czeluściach sieci, a wraz z nim moja radosna twórczość.
Ponieważ nie mogę zalinkować [drżyjcie puryści!] artykułu, który byłby bardzo w klimacie, opublikuję go blogowo. A co, wolno mi.



  
Tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni (vide wyrób wiosnopodobny w Polsce), tak Coachella jest akurat godnym zwiastunem sezonu festiwalowego. Serwowany choćby przez Youtube.com/Coachella live stream pozwolił wyobrazić sobie klimat tłumów, plastikowych kubków i porażającej ilości decybeli. Tegoroczna oferta jest co najmniej smakowita -  poczynając od Björk na Open’erze, przez RHCP i Kasabian na Impact Festival, a na Placebo na Coke Live Music Festival kończąc. Równie kuszące są oferty z zagranicy, jak szwedzki Way Out West (Blur!) czy brytyjskie Reading (z The Cure).
Jednak bez względu na to, pod którą ze scen znajdziesz się w najbliższym czasie, ze wszystkimi pozostałymi będzie łączyć jedno - imponujący tłum mniej lub bardziej barwnych osobowości.

Music is my drug

… chciałoby się rzec, część tłumu jednak uznaje hałasy w tle za dodatek do namiotowego klimatu wspomaganego takimi czy innymi środkami relaksującymi.  Muzyka narkotykiem? Och nie, tak długo jak nie można jej kupować w gramach.

Mud Men



Tłum, przestrzeń i obcowanie z przyrodą wzbudzają w niektórych pierwotne instynkty. Fani kąpieli błotnych nie zawsze trafiają do SPA , mogą skończyć na Woodstocku czy innym dowolnie wybranym evencie plenerowym. Ważne, by móc się trochę pobrudzić i mieć ograniczony dostęp do bieżącej wody. Grupa o niskiej szkodliwości społecznej.

Hey, Bro!

Festiwale zdają się przyciągać również semi-ekshibicjonistów z umysłami myślą niezmąconymi. Znaki rozpoznawcze: sześciopak w ręce i na brzuchu, koszulka zdematerializowała się w trakcie torowania sobie drogi do upatrzonej miejscówki. Obłęd w oczach, skłonność do interakcji. Obiekt godny reportaży na Discovery czy innym Animal Planet.


Oh my Baby



Wychowanie bezstresowe w swoich swobodnych założeniach zdecydowanie musiało uwzględnić punkt o rodzinnych wypadach na festiwale. Mama, tata i wózek z maluchem, ot taki sielski obrazek w tłumie wszystkich wyżej wspomnianych grup. Ale że młody rodzic też człowiek, to i jemu należy się dostęp do kultury – dzieci można bezpiecznie odstawić do „kids zone”, którą w swojej ofercie ma także rodzimy Open’er. Może i maluch nie pochwali się tym w przedszkolu, ale po latach zrobi wrażenie festiwalowym stażem.

Eco freaks




Fair trade, Slow food i biodegradowalne t-shirty – tym się karmią współcześni hipisi, weganie, wegetarianie i wszelkie grupy miłujące Matkę Naturę. Szanujący się festiwal powinien odznaczać się nutką hipokryzji, przymykając jedno oko na promowane trunki i strzelający pod stopami plastik, oferując w zamian sekcję eko-działań. Doedukujesz się, posegregujesz śmieci, a może nawet zaopatrzysz się w koszulkę, która w poprzednim wcieleniu była zgrzewką butelek PET.

Hipster generation

Krąży pogłoska jakoby w festiwalach nie zawsze chodziło o muzykę. Że bardziej o możliwość aktualizowania statusów na facebooku, publikowania zdjęć w ubłoconych,ale markowych kaloszach i / lub trampkach czy innym błyszczeniu Ray-Ban’ami.  Czysty snobizm. Na Coke’u warto być, bez względu na to  kto akurat produkuje się na scenie. Cóż, hipster (tudzież inny przedstawiciel wysublimowanej subkultury w wąziutkich rurkach), znajdzie się wszędzie.

Jak głosi jedna z miejskich legend, w festiwalowym tłumie można znaleźć także fanów. Wąską grupę społeczną skoncentrowaną na brzmieniach konkretnej grupy, doceniającą występy live i zgodny fałsz pod sceną. Takich, na których wpadniesz przed signing tent, a ślad po festiwalowej opasce będzie u nich widoczny do następnej edycji.

Niezależnie od tego, który festiwalowy tłum wybierzecie bawcie się cudnie.
W Conversach czy bez.



Kath 


[sources: czeluścia internetu_google images]


niedziela, 19 maja 2013

Wertowanie wsteczne



Z prawej na lewą, odtwarzam ten sam schemat, historię i wzór.
Wertowanie wsteczne niczego nie zmieni, ale logika jest tutaj marnym argumentem.
Może ktoś musi palcami pstryknąć głośniej, żeby mnie dobudzić.

A może wystarczą dobre dźwięki. Jakoś ostatnio nic nie jest w stanie zachwycić mnie na dłużej niż 7 sekund.
I to "ostatnio" trwa już prawie rok.

niedziela, 12 maja 2013

Hamstagram #2








 Dziś życzę sobie zmiany nawyków  i / lub pogodzenia się z tym, czego zmieniać nie warto.


wtorek, 7 maja 2013

Hamstagram


Tradycyjnie na kilka dni przed urodzinami dopada mnie rozżalenie i frustracja.
Rokrocznie obiecuję sobie,że następne urodziny będą "jakieś", będą "z kimś", nie przejdą obok beznamiętnie.
Fajerwerków w planach i w tym roku nie ma.

Ale za to są ładne obrazki z ostatnich dni.









czwartek, 2 maja 2013

It's gonna be me,May


Osiągnęłam poziom majaczący w granicach mistrzowskiego w zakresie pielęgnowania negatywnych emocji.
Odkrywam urazę, podlewam niechęć, dokarmiam uprzedzenia.
Buntuję się i tupię, siedząc przy tym w miejscu i nie zmieniając absolutnie nic.
"Siła nawyku" i "W dżungli podświadomości".
Chyba wykrawam coraz więcej skomplikowanych przestrzeni. Split personality? Ponoć podział wskazuje na trzy. Fascynująca teoria.
Gdzieś w tyle głowy faluje pomysł na nowość, świeżość i świadome pisanie.
Wycofuję się, nie warto.





wtorek, 2 kwietnia 2013

Listnienie









Wojciech Kuczok, Lovelettersi, Zwierciadło, kwiecień 2013

poniedziałek, 25 marca 2013

Official


Postanowiłam powrócić do świata (wirtualnie) żywych.



niedziela, 17 lutego 2013