poniedziałek, 20 lutego 2012

Egzaltacja i rozromantykowanie

Tak w ogóle to trochę kręci mi się w głowie i nie wiem co to zmienia. Tęsknię za czasami,w których leki z mojej apteczki działały w ten sposób,w który powinny.
W kwestii zmian to akurat nie zmienia się nic - stałość uczuć jest jedyną stabilizacją, której chciałabym się pozbyć.
You make my heart have premature ventricular contractions.
[Piszę html'em,a blogspot tego nie czuje]
Ostatnio bardzo nie mówię i jeszcze mniej piszę. Gadatliwa muszę być w snach,które,gdy już przyjdą,męczą nielitościwie całkiem. Jestem przekonana o tym,że najciekawsze rozmowy toczę we śnie. W fazie REM jednak nie odpisuję na SMSy,a tym bardziej nie piszę my master thesis.
Nie wierzę,że to trwa,ale jednak trwa,ba! sama się zakopuję w tym werterycznym grajdołku i chyba już tylko chudy nadgarstek wystaje.
[Tu powinnam użyć trzyliterowego symbolu "FML",który święci tryumfy na facebook'owym wallu,wzmagając żałość ogólną i chęć zasponsorowania pudełka żyletek jego propagatorom].
Bawi mnie nieziemsko marazm Piotrusiów Panów i tupet chudych chłopców, o czym rozmyślam między tworzeniem jednej tabelki coraz to bardziej seksownej od drugiej. Gapię się przy tym w okno, nie dosłuchuję pytań i wyciszam telefon,ale przecież każdemu wolno bawić się w chowanego.
Mistrz Coehlo pochwaliłby pielęgnowanie wewnętrznego dziecka. Albo nie. Może to nie jego filozofia.

Nie wypada kończyć bezdźwiecznie,oto dźwięk.

A poza tym,nie zmienia się nic.

1 komentarz:

  1. Jest na to rada- musisz odwiedzić toruńskie bratnie dusze. :)
    Oczywiście dźwięk <3

    OdpowiedzUsuń