niedziela, 30 czerwca 2013

And Honey, you should see me in the crowd


Mój flirt z tym internetowym zinem do najdłuższych w historii nie należał, ale też i sam projekt, jak się okazało, miał dość krótki termin ważności. Zatonął w czeluściach sieci, a wraz z nim moja radosna twórczość.
Ponieważ nie mogę zalinkować [drżyjcie puryści!] artykułu, który byłby bardzo w klimacie, opublikuję go blogowo. A co, wolno mi.



  
Tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni (vide wyrób wiosnopodobny w Polsce), tak Coachella jest akurat godnym zwiastunem sezonu festiwalowego. Serwowany choćby przez Youtube.com/Coachella live stream pozwolił wyobrazić sobie klimat tłumów, plastikowych kubków i porażającej ilości decybeli. Tegoroczna oferta jest co najmniej smakowita -  poczynając od Björk na Open’erze, przez RHCP i Kasabian na Impact Festival, a na Placebo na Coke Live Music Festival kończąc. Równie kuszące są oferty z zagranicy, jak szwedzki Way Out West (Blur!) czy brytyjskie Reading (z The Cure).
Jednak bez względu na to, pod którą ze scen znajdziesz się w najbliższym czasie, ze wszystkimi pozostałymi będzie łączyć jedno - imponujący tłum mniej lub bardziej barwnych osobowości.

Music is my drug

… chciałoby się rzec, część tłumu jednak uznaje hałasy w tle za dodatek do namiotowego klimatu wspomaganego takimi czy innymi środkami relaksującymi.  Muzyka narkotykiem? Och nie, tak długo jak nie można jej kupować w gramach.

Mud Men



Tłum, przestrzeń i obcowanie z przyrodą wzbudzają w niektórych pierwotne instynkty. Fani kąpieli błotnych nie zawsze trafiają do SPA , mogą skończyć na Woodstocku czy innym dowolnie wybranym evencie plenerowym. Ważne, by móc się trochę pobrudzić i mieć ograniczony dostęp do bieżącej wody. Grupa o niskiej szkodliwości społecznej.

Hey, Bro!

Festiwale zdają się przyciągać również semi-ekshibicjonistów z umysłami myślą niezmąconymi. Znaki rozpoznawcze: sześciopak w ręce i na brzuchu, koszulka zdematerializowała się w trakcie torowania sobie drogi do upatrzonej miejscówki. Obłęd w oczach, skłonność do interakcji. Obiekt godny reportaży na Discovery czy innym Animal Planet.


Oh my Baby



Wychowanie bezstresowe w swoich swobodnych założeniach zdecydowanie musiało uwzględnić punkt o rodzinnych wypadach na festiwale. Mama, tata i wózek z maluchem, ot taki sielski obrazek w tłumie wszystkich wyżej wspomnianych grup. Ale że młody rodzic też człowiek, to i jemu należy się dostęp do kultury – dzieci można bezpiecznie odstawić do „kids zone”, którą w swojej ofercie ma także rodzimy Open’er. Może i maluch nie pochwali się tym w przedszkolu, ale po latach zrobi wrażenie festiwalowym stażem.

Eco freaks




Fair trade, Slow food i biodegradowalne t-shirty – tym się karmią współcześni hipisi, weganie, wegetarianie i wszelkie grupy miłujące Matkę Naturę. Szanujący się festiwal powinien odznaczać się nutką hipokryzji, przymykając jedno oko na promowane trunki i strzelający pod stopami plastik, oferując w zamian sekcję eko-działań. Doedukujesz się, posegregujesz śmieci, a może nawet zaopatrzysz się w koszulkę, która w poprzednim wcieleniu była zgrzewką butelek PET.

Hipster generation

Krąży pogłoska jakoby w festiwalach nie zawsze chodziło o muzykę. Że bardziej o możliwość aktualizowania statusów na facebooku, publikowania zdjęć w ubłoconych,ale markowych kaloszach i / lub trampkach czy innym błyszczeniu Ray-Ban’ami.  Czysty snobizm. Na Coke’u warto być, bez względu na to  kto akurat produkuje się na scenie. Cóż, hipster (tudzież inny przedstawiciel wysublimowanej subkultury w wąziutkich rurkach), znajdzie się wszędzie.

Jak głosi jedna z miejskich legend, w festiwalowym tłumie można znaleźć także fanów. Wąską grupę społeczną skoncentrowaną na brzmieniach konkretnej grupy, doceniającą występy live i zgodny fałsz pod sceną. Takich, na których wpadniesz przed signing tent, a ślad po festiwalowej opasce będzie u nich widoczny do następnej edycji.

Niezależnie od tego, który festiwalowy tłum wybierzecie bawcie się cudnie.
W Conversach czy bez.



Kath 


[sources: czeluścia internetu_google images]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz