Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cheerful depression. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cheerful depression. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 lipca 2014

It's been a while

Stuk.
Stuk.. stuk.. stu..

A treści spod palców nie wypłynęło zbyt wiele.

Tajemnicą nie jest żadną,że najczęściej piszę, gdy jest źle.
W tych czasach hey, it's ok ! publikuję obrazki i milczę. Żeby nie zapeszyć. Nie jestem zabobonna, słyszałam,że to przynosi pecha.

Teraz chce mi się krzyczeć i wyć.
Z bezsilności.
Każda komórka mojego ciała waży tonę i przykuwa mnie do podłoża. Mogę oczy unieść ku górze i westchnąć, ot, tyle.
Mogę też spojrzeć za siebie, napinając kark zbyt mocno i nie rozumieć.
Jestem nie(z)rozumieniem. Nierozumnym istnieniem.

Umysł przeskakuje sam siebie w wymyślaniu scenariuszy co mroczniejszych, co bardziej .
Trudne Sprawy i to skomplikowane [level: hard ].

Kluczowy moment, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, bez sztucznie budowanego napięcia i banalnej hiperbolizacji: nie zostawiłam blisko siebie ani jednej osóbki.
Siłą, której nie mam zbyt wiele, odepchnęłam od siebie wszystkich znajomych, przyjaciół i inne równie baśniowe postaci. Zbyt często nie potrafiłam się zmusić, by wystukać kilka zdań, lub otworzyć usta i przemówić, dla własnej ulgi.
Dlatego też teraz, całkiem logicznie, wyję do środka,bo nikomu nie mogę powiedzieć jak bardzo się pogubiłam. Jak bardzo jest mi źle, z samą sobą. Z sobą samą. Z byciem samą.

Odzwyczaiłam się od prowadzenia zdrowych relacji międzyludzkich i gdy już pojawiła się szansa na stworzenie takowej, zachowywałam się jak dzikie zwierzątko, które trzeba powoli oswajać.
Każdy ma swoje pokłady cierpliwości..

Mój błąd,że wierzyłam i nieumiejętnie, ale jednak, chciałam "coś" stworzyć. Ostatnie tygodnie poświęciłam jednej osobie. Tej "naj.." . Kiedy milczałam tutaj najbardziej, najbliższa byłam szczęścia.
Pozwoliłam sobie na snucie planów i uczucie bycia "czyjąś".
Jednocześnie nie byłam fair. Nie stałam się nagle zdrowa i spójna, dlatego też zdarzało mi się kąsać i prowadzić grę sprawdź ile wytrzymasz bez powietrza.

Teraz się duszę. Kolejnej porcji tlenu dla mnie nie przewidziano.

środa, 9 października 2013

Skutki uboczne rzeczywistości


Chwilę temu świat mi się skończył, po raz sama nie wiem który (pewnie kolejny parzysty).
Zakończenie cokolwiek koszmarnej baśni znane było już od prologu. An end has a start.* 
Zdecydowanie przeceniłam swoje możliwości.
Nasze.
Datę ważności.
Żywność genetycznie modyfikowana, dwudziestopierwszowieczna, a jednak mogła się nadpsuć, podgnić i zestarzeć.
Nie pasjonowała mnie woltyżerka, a mimo to balansuję na koniku (bujanym), stojąc na jednej nodze.
Wszyscy wiemy jak to się skończy.

Tak,wiem. Uprzedzałam. I bruise easily, zawołałam i oddałam skok.

Vogue mówi,że odcień posiniaczonej śliwki jest bardzo in.**



*Tekstami Editors mogłabym teraz wybrukować trzy-czwarte rzeczywistości, tak jestem empatyczna.
** Autentyk. "Bruised plum", not purple.

piątek, 16 marca 2012

Cheerful depression

Czytam o rozstaniach blogowych nieznajomych i czuję jak mi ich żal.
Wyczarował się klimat wiosnopodobny i nic nie jest lepsze.
Wróciły lęki i znów jest łzawo. Omija się lusterka.

Oficjalnie krzywię buzię w sytuacji przykrej dla innych. A tego sporo.
Więc jeden odcień szarości w tą czy w tamtą. Wahadło nie drgnie.

Nie krzyczę już nawet.
Nie proszę, nie pytam i nie mówię czego i od kogo bym chciała.
A naród nie bywa domyślny.

To nie marazm. To beznadzieja w płynie.