niedziela, 10 kwietnia 2011

Quand je rêve c'est de..toi?



Nigdy nie fascynowała mnie literatura oniryczna.
Nie posiadam też w swojej biblioteczce sennika.
Nie zaczytywałam się (poza maleńkim studenckim epizodem) w psychoanalizie Freud'a.

A mimo to moje sny coraz częściej zwracają na siebie uwagę i, paradoksalnie, sprowadzają mnie na ziemię.
Są tak do bólu prawdziwe, prawie fizycznie odczuwalne, namacalne..
Budzą tęsknotę za ludźmi, których od jakiegoś czasu nie ma blisko mnie.
Z przyczyn technicznych nie mogę złapać za telefon, by nadrobić stracony czas.
A czasem, wręcz przeciwnie - pojawiają się w snach ludzie, którzy choć fizycznie blisko, emocjonalnie są bardzo daleko.
Kilkakrotnie obudziłam się zapłakana, bo coś we śnie wywołało łzy.

Takie senne historie wytrącają z normalnego rytmu dnia, przez dłuższą chwilę jestem krok za rzeczywistością.
Dlatego też proszę, nie życz mi kolorowych snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz