sobota, 19 października 2013

Snap out of it


Rozbujałam się na huśtawce niesamowicie. Rozchwiałam. Nieustannie przepraszam, do obrzydliwości.
Trochę jest dobrze, trochę wierzę,a potem - bang! bang! - obawiam się. Ot, co.

I to jest w porządku,bo właściwie jedyne uczucie, które sobie przyswoiłam to strach.
I ja go ze sobą noszę, regularnie i wszędzie, bo tak wypada, bo "jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś".


Strzelam sobie po łapkach za te wszystkie myśli, zgrabne zdania, które powstają tuż przed fazą REM, albo zaraz po pierwszym mrugnięciu powiek, ale siły na wyciągnięcie ręki po ołówek śpią już snem głębokim.
Istnieje duże prawdopodobieństwo,że we śnie byłabym zdolna i uznana, albo "top" i "best selling".

Ale jest jednak jesiennie, pachnie i smakuje. Wanilia w stearynie i dynia w serniku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz