poniedziałek, 19 marca 2012

Amoureux imaginaires

Dziwność, dziwność koszmarna. Technicznie rzecz ujmując poniedziałek zaczął się koszmarnie, bo bzdur ilość nieopisana odwiedziła mnie we śnie. Nie wiem czy to kara za coś, czego nie zrobiłam (dosłownie) czy nie ten układ planet. Och,cóż ja biedna mam począć..
Dziwność kolejna to dobry początek dnia i koniec martwienia się o innych,co jest ulgą. Nieziemską.
Poza tym, nieśmiało rysuje się dobry koniec miesiąca. I dziwnie normalny staje się fakt,że odsłuchuję nagranie z koncertu dziewczyny byłego chłopaka, chociaż pół roku temu żądałabym ujrzenia swoich zwłok przed kliknięciem play. Ale, jak wspomniałam komukolwiek kiedykolwiek lub też nie, zazwyczaj nie żałuję relacji z ludźmi, którzy choćby przez moment byli mi bliscy.
(Dzięki,S. I tak wiem,że prędzej czy później przeczytasz "to śmieszne").
Nie chcę przeceniać wiosny, bo to mainstream i hype niepotrzebny w kosmosie,ale cóż, gdy się uczłowieczać zaczyna głaz to i "Katarzyna" zaczyna brzmieć czule.

Poniedziałku,dziękuję! Byłeś dla mnie dobry.
Oby częściej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz