czwartek, 12 maja 2011

Post,którego nie było


Obiecałam sobie,że nie będzie urodzinowego wpisu.
Ale też nigdy nie byłam dobra w dotrzymywaniu obietnic składanych samej sobie.

Zdmuchnęłam już płomień wyimaginowanych świeczek, i o.
I już.

Nie stworzyłam planu kolejnych 12 miesięcy, żadnych postanowień.
Nie zrobiłam żadnego podsumowania, przynajmniej oficjalnie.

Jednak tak jakoś dziwnie, co roku powtarzam schemat: urodziny są w dalekiej przyszłości - pff,urodziny,wielka mi rzecz - oficjalnie: olewam, nieoficjalnie: och,oby COŚ się stało.
Tym COŚ mogłoby być wiele rzeczy.
Do drzwi mógłby zapukać doradca/coach/dobra wróżka z gotowym planem pięknego życia, rozpisanym w punktach. Coś w stylu "poznasz wysokiego przystojnego bruneta za dwa tygodnie, zakochasz się i będziesz wszystkiego pewna".
Mogłabym też stanąć w tym dniu przed lustrem i nie zważając na nadmiary "tam" i niedobory "ówdzie" (zwłaszcza "ówdzie") pomyśleć: jestem fajna.
Kath i Kathy mogłyby się także spoić w zgrabną całość, darując mi rozterki i wahania.

Wpisu miało nie być.
Zatem magicznych zmian też być nie mogło.
Były tylko urodziny. Tak po prostu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz