wtorek, 19 lipca 2011

We fade to grey

Alternatywą dla "szarego swetra" [moi] i "błękitnej koszuli" [Patty] miała być szara koszula.

Nie przewidziałam tylko,że ta "szara koszula" przytrafi się właśnie mnie.
I że w duecie z szarymi rurkami będzie mnie cudownie rozpraszać.

Tracę głowę, a wiek mój słuszny, bez praw do tracenia głowy właśnie czy chociaż rozumu, bo to przystoi nastolatkom, a nie paniom przed trzydziestką.
[W sumie tutaj mógłby ktoś, tak z grzeczności, zaprzeczyć..]

I wcale, a wcale nie mam zamiaru wstawiać zdjęć szarych koszul, co to to nie.
O ile lepiej wstawić klip z tagiem: koncert-na-który-nie-idę-a-żal.

2 komentarze:

  1. ech, mnie też niestety zabrakło na koncercie Morrissey'a. Szczęście w nieszczęściu: wygrałam bilet, ale po 20 minutach musiałam z niego zrezygnować. :c
    btw. dobry gust muzyczny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :)
    Oj,współczuję Ci bardzo,bo radość z wygranej musiała być nieziemska.. Ale może uda się innym razem - i chociaż brzmi jak wyświechtany frazes to w to wierzę, zwłaszcza po moich "zmaganiach" z Nouvelle Vague :)

    OdpowiedzUsuń